Sztuka robienia nic-mindfulness bez napinki (liście)
Spokojna jak Mech, Zakorzeniony jak Drzewo: Osiądź w Teraźniejszości z EmocjeproGdyby umysł był strumykiem, już dawno utopiłabym się w liściach. Na szczęście, można nauczyć się patrzeć, jak wszystko płynie… Mindfulness, medytacja, cierpliwość do siebie – w teorii brzmi jak menu z wegańskiej restauracji: zdrowe, modne, ale i tak po godzinie chcesz zjeść frytki. Jak mantra powtarzamy sobie, że trzeba „być tu i teraz”, choć najczęściej jesteśmy wszędzie, tylko nie w tym momencie. Głównie w 528 powiadomieniach na WhatsAppie i w odświeżaniu Instagrama, żeby zobaczyć, ile polubiło nam post o byciu offline.W nagraniu leżą jednak cenne grudy terapeutycznego złota. Serio, nie ironizuję (tym razem). O czym tak fachowo mruczy do mikrofonu? O tym, że nie musisz być joginem, żeby znaleźć choć milimetr ciszy w mentalnym chaosie. Ani nie musisz, uwaga, być spokojna. Możesz siedzieć na ławce jak wielomilionowy pomnik ambiwalencji i dalej – cytując klasyka mindfulness z osiedlowych plakatów – „po prostu być”.Zacznijmy od pozycji siedzącej, tu mała dygresja: większość z nas i tak nie umie siedzieć – jesteśmy bardziej rozklekotani niż krzesła z Ikea po dwóch przeprowadzkach. Nieważne. Kluczowe jest, że wcale nie musisz siedzieć sztywno jak na lekcji religii w dzieciństwie. Możesz się rozluźnić. „Jak wysokie drzewo, które sięga do nieba, ale zarazem giętko ugina się pod wiatrem.” Chodzi o to, żeby sobie pozwolić na naturalność. Mieć plecy jak dąb, ale głowę pełną chaosu – i to jest OK. Sprawdzasz stopy, ramiona i twarz: czy są rozluźnione. Przesłuchujesz własny oddech, próbujesz oddychać „naturalnie”… i wtedy pojawia się ona, cała na szaro – myśl. „Co miałam zrobić jutro o 14:00?”, „Dlaczego powiedziałam to na zebraniu klasowym w 2004?”, „Czy sąsiad naprawdę wyrzuca śmieci o 2:00, czy mi się śni?”I właśnie tu, na scenę, wjeżdża złota zasada DBT (bo przecież nie byłabym sobą, gdybym nie rzuciła skrótem terapeutycznym): Nie walcz z myślami, po prostu patrz, jak się pojawiają, i pozwól im odpłynąć – każda myśl, która pojawia się w twojej głowie, to liść na wodzie. Pojawia się, płynie, czasem kręci kółka na wirach, i… odpływa. Nagle nie wszystko musisz „ogarniać” i „mieć pod kontrolą”. Nie musisz własnoręcznie łowić tych liści, robić z nich zielnika, katalogować traum dzieciństwa i analizować pod mikroskopem. Możesz po prostu tylko patrzeć.A życie? Przychodzi i daje taki plot twist jak HBO – masz mieć myśli, masz mieć emocje. Nawet jeśli są ciężkie, poskręcane, porwane przez wiatr jak te liście w nagraniu. To normalne. Co za ulga.