Sierp na szyi. Kłódka na stopie. Ciało, które miało nie wrócić — a mimo to, nie dawało spokoju.Dziś znamy ją jako „Wampirzycę Zosię”. Ale zanim stała się archeologicznym odkryciem, była tylko dziewczyną, którą starano się unieruchomić. Żelazem. Lękiem. Rytuałem.W drugim odcinku „Klechd” opowiadam o tych, którzy nie zaznali spokoju po śmierci. O strzygach błąkających się nocą. O upiorach, które siadały na piersi śpiących i odbierały im oddech.To opowieści zebrane u źródeł — z ust tych, którzy naprawdę wierzyli. Spisane, by nie przepadły wraz z tymi, którzy je opowiadali.Bo czasem wystarczy, że ktoś jest inny.By po śmierci odebrano mu prawo do spokoju.
--------
19:41
1. Morowe ofiary
Zakopany żywcem włóczęga. Niemowlę pogrzebane z ciałem matki. Stara kobieta znikająca pod krzyżem.Nie łączyło ich nic — prócz ludowego przekonania, że jeśli odda się ich śmierci, śmierć odwróci wzrok od reszty.W pierwszym odcinku „Klechd” cofamy się do końca XIX wieku, gdy przez podgórskie wsie przetoczyła się epidemia cholery. Potem przyszła wojna. A z nią – tyfus, czerwonka, hiszpanka.To czasy, gdy zaraza nie była tylko chorobą – była siłą, demonem, przekleństwem z innego świata.W dolinach, gdzie linia między życiem a śmiercią bywała cienka jak mgła o poranku, mieszkańcy szukali ratunku w rytuałach starszych niż pamięć.To nie fikcja. To zapisane w zbiorowej pamięci historie z czasów zarazy – opowieści, które przetrwały, bo niosły coś więcej niż fakt. Niosły lęk. Przestrogę. Prawdę o człowieku, który w obliczu śmierci gotów jest zrobić wszystko, by przeżyć.
„Klechdy” to opowieści z pogranicza prawdy, baśni i lęku. Utkane z ludowych wierzeń, zapomnianych notatek etnografów i pożółkłych kart archiwów.
To historie z ust tych, którzy naprawdę wierzyli. Opowiedziane na nowo — by nie odeszły razem z nimi.
Każdy odcinek to osobna klechda. Każda dotyka tego, co przez lata przemilczane, wyparte albo zepchnięte w cień. Ale nigdy naprawdę nie zniknęło.